Na przedłużony weekend do hoteliku wpadł młodszy „brat” naszego Dragona – biszkopcik Tajfun. Imię ponoć zostało mu zmienione na obecne po tym, jak któregoś pięknego dnia labiszon urządził „małą” demolkę w mieszkaniu pod nieobecność właścicielki… 😉
Tajfun to rzeczywiście bardzo energiczny, 8 miesięczny labrador, czyli zdecydowanie zdrowy labrador 😉 Wparował do hoteliku z impetem i rozkręcił towarzystwo na całego! Tajfun do delikatesików nie należał i zazwyczaj bezpardonowo deptał wszystko, co przypadkiem znalazło się na jego drodze. Co ciekawe, nasza Draka najczęściej unika takich „subtelniaków”, a tym razem wręcz sama często prowokowała wspólne harce na spacerach. Może dlatego, że Tajfun, jak większość młodych labradorów, ma skłonności masochistyczne, a przy tym nie łatwo go przestraszyć, więc ogromną frajdę sprawiało mu, gdy podczas gonitwy Draka, gulgocząc groźnie jak indor, podgryzała jego łapy 😛
W domu Tajfun pokochał wszystkie kongi, ale szczególną miłością obdarzył nadgryzionego 😉 Zabawki były żute, wylizywane, gryzione, a także podrzucane i kopane przez samego Tajfuna, nasz udział był niepotrzebny 😛 Labek okazał się również „Leonem Zawodowcem” w kwestii maty węchowej! Pracował noskiem jak prawdziwy profesjonalista, ma potencjał chłopak!
To był szalony weekend z Tajfunem, ale obyło się bez strat w ludziach, zwierzętach i mieniu 😉 I nagle fraza – „hotelik nawiedził Tajfun” nabrało innego znaczenia… 😛
Zapraszamy do galerii 🙂